Ciekawostka i moje małe odkrycie w Holandii. Przyznam, że nigdy o czymś takim nie słyszałam, a już na pewno nie skojarzyłabym z tym przepięknym krajem wiatraków i tulipanów.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam w sklepie pudełko a na nim obrazek przedstawiający kromkę chleba posypaną kawałeczkami czekolady, pomyślałam, że chyba wzrok płata mi figle. Ale nie, przyjrzałam się dokładniej i byłam zdziwiona. Bo kto to widział aby jeść chleb z posypką? A jednak.
Przecież posypkami dekoruje się ciasta i ciasteczka, a nie zjada na śniadanie czy lunch. Pomimo, że wydawało mi się to trochę dziwne, to jest strzał w dziesiątkę. Kromka chleba, masło, hagelslag - pyszne! Nie wiem jakby smakowało ze zwykłą posypką kupioną w naszym sklepie, ale podejrzewam, że to już nie to samo ;-) Jeśli będziecie kiedyś w Holandii koniecznie spróbujcie.
Kilka informacji od cioci Wiki:
Hagelslag lub chocoladehagelslag – małe, podłużne, słodkie w smaku granulki z czekolady, którymi posypuje się kromki chleba lub sucharki uprzednio posmarowane masłem, są typowym niderlandzkim produktem spożywczym.
Spożywane tradycyjnie przez Holendrów na śniadanie lub podczas lunchu.
Produkcja polega na rozwałkowaniu do długich, cienkich wałeczków (a la spaghetti) uprzednio przygotowanej masy z kakao, mleka w proszku oraz cukru i po ostudzeniu pocięciu ich na drobne kawałeczki. Tak otrzymane granulki zostają pokryte warstwą cukru, która nadaje im połysk.
Nazwa nawiązuje do opadu gradu: nid. hagel – grad i neerslag – opad atmosferyczny.
W sprzedaży są dostępne różne rodzaje: z czekolady gorzkiej,
mlecznej, białej oraz fantazyjne mieszanki granulek o różnych smakach,
np. z gorzkiej czekolady z granulkami o smaku waniliowym. Obok tradycyjnych drobnych granulek na rynku pojawiły się granulki w rozmiarze XXL, które są dłuższe i grubsze.
Innym wariantem są hagelslag vlokken (nid. vlokken – płatki) czyli czekoladowe płatki do posypywania kanapek.
Osobnym wariantem jest tzw. vruchtenhagel (nid. vruchten – owoce i hagel – grad), którego podstawowymi składnikami są cukier, soki owocowe oraz sztuczne substancje smakowe i barwiące. Poza zastosowaniem do sporządzania kanapek owocowy hagelslag jest wykorzystywany do dekoracji, np. bitej śmietany.
Hagelslag jest typowym holenderskim produktem spożywczym, który nie
jest dostępny w innych krajach, dlatego Holendrzy często zabierają go ze
sobą jadąc na wakacje. Wyjątek stanowi Indonezja
(była kolonia holenderska), gdzie standardowo można kupić hagelslag w
sklepach. Indonezyjczycy wykorzystują hagelslag do dekorowania deserów i ciastek.
*Dziś mija pół roku odkąd Bianka z nami mieszka :-)
30.09.2012
29.09.2012
Rotterdam/Utrecht/Delft
Trochę Was jeszcze pomęczę zdjęciami z Holandii. Tym razem kilkanaście obrazów z naszych krótkich wycieczek do Rotterdamu, Utrechtu i Delft. Równie piękne miasta jak Gouda. Wszędzie urokliwe kanały i mostki, uliczki, domy. Cudownie było pospacerować i to wszystko zobaczyć.
28.09.2012
Weekend
Pierwszy weekend od kilku miesięcy na który czekałam. Dobra, nie przepracowałam się, ale jednak świadomość wstawania o 6:30 i spieszenia na konkretną godzinę znowu staje się codziennością. Trzy miesiące mnie rozleniwiły... i bardzo ciężko zwlec mi się z łóżka. A do tego ranki zimne i ciemne. Ciepłe łóżko jest zdecydowanie bardziej przekonujące ;-)
Wczoraj miałam najdłuższy dzień na uczelni. Od 8:15, a w domu o 18. Na szczęście mam tak tylko raz na dwa tygodnie. Poznaję nowe przedmioty i niektóre nie przypadły mi do gustu. Ale trudno, jakoś muszę przez nie przebrnąć.
Tymczasem mam dwa wolne dni i planuję się wyspać. Aż będę mieć takie śpiochy jak Bianka.
Wczoraj miałam najdłuższy dzień na uczelni. Od 8:15, a w domu o 18. Na szczęście mam tak tylko raz na dwa tygodnie. Poznaję nowe przedmioty i niektóre nie przypadły mi do gustu. Ale trudno, jakoś muszę przez nie przebrnąć.
Tymczasem mam dwa wolne dni i planuję się wyspać. Aż będę mieć takie śpiochy jak Bianka.
Miłego weekendu!
*Bianka ze swoją brudną łapką, którą nie wiem gdzie znowu wsadziła
26.09.2012
Nie ma mnie
I komunikacja miejska to zło. Jeszcze trochę i zacznę piechotą chodzić.
Odezwę się w piątek ;-)
23.09.2012
Jesień
Jesień zawitała i mnie nie zachwyciła. Zimne poranki i wieczory i tylko trochę więcej ciepła w środku dnia. Dla mnie ta pora roku jest przygnębiająca. Dni mamy co raz krótsze, zaczął się sezon przeziębień, a jutro zaczynam zajęcia. Szybszy zmierzch uniemożliwia robienie zdjęć popołudniami (bo co to za światło...), jakieś parszywe bakterie próbują mnie zaatakować, co objawia się bólem gardła i moje błogie lenistwo mówi mi do widzenia. Ech, to już drugi rok kulturoznawstwa. Trzeba będzie się przyłożyć.
Skoro to wszystko nie przypadło mi do gustu, to podzielę się zdjęciem kwiatów z ogródka mojej Mamy. Biance się podobają i jesieni jest przeciwna ;-)
Skoro to wszystko nie przypadło mi do gustu, to podzielę się zdjęciem kwiatów z ogródka mojej Mamy. Biance się podobają i jesieni jest przeciwna ;-)
Udanego i ciepłego tygodnia!
22.09.2012
Ostatni dzień lata
Ja na przekór zatrzymuję lato w sercu i w kuchni. Z radością kupuję kubełek pełen świeżych malin.
I wyczekuję. Następnego lata.
21.09.2012
Letnio-jesiennie
Za dwa dni oficjalnie powitamy jesień, ale na szczęście pogoda ma jeszcze letni nastrój. Dzisiaj mogłam swobodnie wyjść w swetrze, chociaż na termometrze było tylko 16 stopni, to w moim odczuciu było cieplej. Miałam czterogodzinny spacer po sklepach w towarzystwie Weroniki. Oj, ile my kilometrów przemierzamy. To już nasz taki zwyczaj. Bardzo rzadko korzystamy z autobusów, wolimy się przejść, co jest z pożytkiem nie tylko dla naszego portfela, ale przede wszystkim dla zdrowia i kondycji. Nawet w Goudzie zasuwałyśmy trzy kilometry na stację benzynową ;D
Jako, że ostatnie dni lata, kupuję ostatnie świeże borówki. Z mlekiem i płatkami, z masłem orzechowym. Wynajduję w sklepach również inne ciekawostki. I na przykład dziś w moje ręce wpadł 3BIT w edycji limitowanej o smaku Rum&Cola oraz fantastyczne słodkie fasolki.
O Biance zawsze pamiętam i udało mi się znaleźć mięsne kabanosiki, te same, które przywiozłam z Holandii. Jak tylko zobaczyła, chodziła za mną i czekała aż jednego dostanie ;-) Ponadto otrzymała dwie zabawki. Piórka na wędce bardzo polubiła, a do myszki musi się jeszcze przekonać.
Jako, że ostatnie dni lata, kupuję ostatnie świeże borówki. Z mlekiem i płatkami, z masłem orzechowym. Wynajduję w sklepach również inne ciekawostki. I na przykład dziś w moje ręce wpadł 3BIT w edycji limitowanej o smaku Rum&Cola oraz fantastyczne słodkie fasolki.
O Biance zawsze pamiętam i udało mi się znaleźć mięsne kabanosiki, te same, które przywiozłam z Holandii. Jak tylko zobaczyła, chodziła za mną i czekała aż jednego dostanie ;-) Ponadto otrzymała dwie zabawki. Piórka na wędce bardzo polubiła, a do myszki musi się jeszcze przekonać.
Pięknego letnio-jesiennego weekendu :-)
19.09.2012
Zakupy z podróży
Nie wiem czy ktoś zauważył, ale nie zdążyłam jeszcze pokazać Wam wszystkiego z moich wakacji w Holandii. Pozostało kilka postów, bo w końcu przez trzy tygodnie wiele się działo ;-) Tym razem zaprezentuję smaczniejszą część wyprawy, czyli zakupy spożywcze.
Zacznijmy od tego, że za każdym razem kiedy jestem za granicą i odwiedzam tamtejsze sklepy, dostaję oczopląsu. Jest tyle nowych rzeczy mi nieznanych i wszystko chciałabym zobaczyć, dowiedzieć się co to, z czego, po co... itd. Na prawdę, mnie lepiej nie zostawiać w takich miejscach samej, bo prędko nie wyjdę ;D
Będąc w Holandii i to w dodatku w Goudzie, nie mogłam nie przywieść sera. Tak dobrego jeszcze nigdy nie jadłam. Czuć, że to prawdziwy ser, delikatny, mleczny. I już niestety nic nie zostało...
Poza tym kupiłam trochę słodkości, praktycznych rzeczy do pieczenia i piwo. Ale piwo tylko dla rodziców. Odrzuca mnie zapach i smak piwa. Gustuję w winach i likierach ;-) Taka ze mnie wybredna panienka. Mała uwaga do słodyczy: chciałam być oryginalna kupując Milka Crispello, ale niestety coś mi nie wyszło. Po raz pierwszy spotkałam się z tym właśnie w Holandii, ale po powrocie okazało się, że u nas też można taką nowość zakupić. No cóż.. przynajmniej miałam fajne belgijskie czekolady i ciasteczka z Francji. A czekoladowy pudding (był pyszny) miał być mlekiem czekoladowym. Tak to jest jak się nie zna języka.
Zacznijmy od tego, że za każdym razem kiedy jestem za granicą i odwiedzam tamtejsze sklepy, dostaję oczopląsu. Jest tyle nowych rzeczy mi nieznanych i wszystko chciałabym zobaczyć, dowiedzieć się co to, z czego, po co... itd. Na prawdę, mnie lepiej nie zostawiać w takich miejscach samej, bo prędko nie wyjdę ;D
Będąc w Holandii i to w dodatku w Goudzie, nie mogłam nie przywieść sera. Tak dobrego jeszcze nigdy nie jadłam. Czuć, że to prawdziwy ser, delikatny, mleczny. I już niestety nic nie zostało...
Poza tym kupiłam trochę słodkości, praktycznych rzeczy do pieczenia i piwo. Ale piwo tylko dla rodziców. Odrzuca mnie zapach i smak piwa. Gustuję w winach i likierach ;-) Taka ze mnie wybredna panienka. Mała uwaga do słodyczy: chciałam być oryginalna kupując Milka Crispello, ale niestety coś mi nie wyszło. Po raz pierwszy spotkałam się z tym właśnie w Holandii, ale po powrocie okazało się, że u nas też można taką nowość zakupić. No cóż.. przynajmniej miałam fajne belgijskie czekolady i ciasteczka z Francji. A czekoladowy pudding (był pyszny) miał być mlekiem czekoladowym. Tak to jest jak się nie zna języka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)