Sztormowa pogoda panuje od wczoraj. Nie dość, że silnie wieje i leje, to jeszcze przytrafiła się burza. W styczniu burze to rzadkość, ale ciekawie jest widzieć takie zjawisko o tej porze roku. Dziś mimo wciąż niesprzyjającej pogody wybrałam się do galerii handlowej, bo potrzebowałam pilnie kremu do twarzy (ach, ta problematyczna cera....). A przy okazji kupiłam sweterek na wyprzedaży i mam upatrzoną jeszcze spódniczkę. Takie ceny to ja rozumiem, od razu lepszy humor.
Aura jest przygnębiająca, senna, więc na śniadanie potrzebowałam słodkiego, sycącego zastrzyku energii. W zimowym i jeszcze nieco świątecznym klimacie zjadłam piernikowe pankejki. W pewnym sensie zrehabilitowałam sobie nieudany piernik staropolski. Pancakes pięknie pachniało korzenną przyprawą, a gotowe placuszki przełożyłam powidłami śliwkowymi i wierzch posmarowałam nutellą (czy też macie ten limitowany zimowy słoik z bałwankiem? :-)) oraz posypałam cukrowymi śnieżynkami. Taki śniadaniowy piernik! I było serio sytne, miałam problem ze zjedzeniem do końca ;-).
Piernikowe pancakes
|2 porcje - mnie wyszło łącznie 7 placuszków|
1 niepełna szklanka mąki pszennej pełnoziarnistej lub zwykłej
1 jajko
2/3 szklanki mleka
1 łyżka cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżeczki przyprawy do piernika
20 - 30 g stopionego masła
W misce połączyć wszystkie składniki i dokładnie wymieszać, aby nie było grudek. Ciasto powinno być dość gęste.
Placuszki smażyć na suchej teflonowej patelni, na małym ogniu. Nakładać po 1,5 - 2 łyżki ciasta na jeden placek. Gdy na powierzchni placuszka pojawią się bąbelki, przewrócić na drugą stronę i smażyć jeszcze chwilę, aż się zrumieni.
Podawać z ulubionymi dodatkami. U mnie powidła śliwkowe i nutella.
Wraz z początkiem nowego roku wróciłam do sobotnich śniadań, lecz pod inną nazwą i małą zmianą. Skoro mrucznie, to musi być konkretnie i przede wszystkim smacznie. A każde śniadanie będzie w towarzystwie Bianki.
Dziś świątecznie, jak prezent pod choinką ;-).
narobiłaś mi smaka :)
OdpowiedzUsuńśniadanie wygląda obłednie! a z tą pogodą to beznadzieja... jeszcze może się prąd wyłaczyć bo tak wieje :( ale żeby burza była to nie pomyślalam!
OdpowiedzUsuńKicia <3 Normalnie jak bym widziała mojego kocura :D
OdpowiedzUsuńWidziałam je już kiedyś na jednym z blogów i obiecałam sobie, że spróbuję :) Na pewno uczynię to, jak pozbędę się zapasów nawiezionych z domu :)
OdpowiedzUsuńJeszcze świątecznie! :D ♥
OdpowiedzUsuńMnie wiatr w piątek wieczorem pozbawił prądu na jakieś 2 godziny, ale w miarę szybko uwinęli się z naprawą. Śniadanie wygląda bardzo smacznie! :) Może kiedyś spróbuję takiej piernikowej wersji, tyle że bez nutelli, bo niestety nie mogę jeść czekoladowych rzeczy. A Bianka jak zwykle piękna :)
OdpowiedzUsuń