Kolorowo, wiosennie na moim talerzu, ale tego właśnie potrzebowałam. Początek roku nie jest dla mnie zbyt szczęśliwy, ale od teraz może być tylko lepiej. Przydarzył mi się mały wypadek i nie, zima, która do nas nareszcie zawitała nie jest temu winna. Można tysiąc razy iść tą samą drogą i za tysiąc pierwszym przewrócić się. A upadek ze schodów boli jeszcze bardziej. Dawno tak się nie potłukłam, ale jak to się mówi - do wesela się zagoi ;-).
Żywe kolory na śniadanie, a za oknem śnieg. No, był jeszcze wczoraj, bo obecnie wszystko się topi. Tylko trzy dni z białym puchem to zdecydowanie za mało i liczę, że to był dopiero początek prawdziwej zimy. Było już bardzo mroźno, później biało, więc niech teraz połączenie obu zostanie z nami na nieco dłużej. Może i nie przepadam za zimnem, ale widok gęsto sypiących płatków, które w mgnieniu oka otulają całe miasto ma w sobie magię. Dla takich chwil zniosę nawet mróz ;-).
Z Bianką podziwiałyśmy najzimniejszą porę roku. I sprawdziłyśmy też jak zimny jest śnieg :-).
Bianka, najdroższa <3
OdpowiedzUsuńWspółczuję potłuczenia, trzymaj się ciepło :) Ja też ubolewam, że śnieg znika i mam nadzieję, że jeszcze będzie biało i lekko mroźnie (byle nie za bardzo, bo mróz na poziomie -10 czy -15 to już za wiele :D) A śniadanie bardzo optymistyczne! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :-)
UsuńJak kolorowo na talerzu, super!
OdpowiedzUsuńŻyczę powrotu do formy. Stłuczenia dosyć długo bolą i są dokuczliwe. A zima pewnie jeszcze do nas wróci ;) dopiero styczeń.
Pozdrawiam serdecznie!