Tyle kolorów, tyle owoców, wszystko kwitnie, tętni życiem. Budzę się rankiem i widzę jak ciepłe promienie próbują przebić się przez granatową roletę. Wstaję, odsłaniam, uchylam okno. Świeże powietrze wpada do pokoju, wdycham ten orzeźwiający zapach. Gdzieś wśród szumów ulicy słyszę pięknie śpiewające ptaki. A za drzwiami już czeka zniecierpliwiona kotka. Otwieram i słychać charakterystyczny mruk i ogon jak antenka uniesiony ku górze. Cieszy się, tak samo jak ja. Biorę garść lub dwie truskawek, kroję łodygi rabarbaru, wrzucam do naczynia i przykrywam pierzynką z nutą cynamonu. Zapiekam, jeszcze leniwie spoglądając na zegar. A wśród owocowych snów wpuszczam trochę smaków z dalekiego wschodu.
Twoja codzienność jest rzeczywiście, jak ze snu :) ...
OdpowiedzUsuńTakie sny to ja mogę mieć ^^
OdpowiedzUsuńSłodka, cudowna na swój sposób codzienność :)
OdpowiedzUsuńTaka codzienność to wręcz niecodzienność :D
OdpowiedzUsuńmmm pierzynka,a pod nią owoce -poezja *-*
OdpowiedzUsuń