Hej! Na początku przepraszam, że wczoraj nie zamieściłam obiecanego wpisu, ale niestety nie wyrobiłam się. Po pierwsze: był mecz, a po drugie: pisałam pracę na egzamin z historii kultury. Tak, tak, oglądałam mecz i jednocześnie pisałam ;-) Brawa dla naszych! Świetny mecz i teraz pozostaje wygrać z Czechami. Wciąż bardzo mocno trzymam kciuki za naszą drużynę :-) Muszę przyznać, że mam niezłą podzielność uwagi. Chociaż nie udało mi się wszystkiego napisać i jeszcze dzisiaj rano kończyłam, to jestem z siebie zadowolona. Egzamin zdany na 5! Pozostały dwa wpisy. Jeden z teorii kultury, czekamy aż przyjedzie profesor i poda wyniki, a ostatni egzamin mam za tydzień w czwartek z socjologii kultury. Trochę się go obawiam, ale mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.
Intensywnie pachnąca, to nic innego jak mięta. Świeże listki wrzucone do ciasta dają niesamowitą wyrazistość. Nie sugerujcie się moją miętą, bo zdążyła już trochę się zasuszyć, za długo zwlekałam z pieczeniem. Listki powinny być ładne, miękkie, zielone.
/składniki na małą keksówkę - moja była trochę większa, dlatego ciasto jest niskie/
170 g mąki
100 g cukru
2 jajka
1/2 szklanki oliwy z oliwek
1/4 szklanki mleka
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
skórka otarta z połowy cytryny
40 listków mięty
Miętę bardzo drobno posiekać i wymieszać z mąką, skórką cytrynową i proszkiem do pieczenia. Jajka ubić z cukrem do chwili utworzenia się puszystej masy, a następnie dodać mleko i oliwę. Chwilkę mieszać, a następnie dodać mieszankę suchych składników. Miksować około minuty na średnich obrotach.
Piekarnik nagrzać do 180 stopni. Keksówkę natłuścić odrobiną oliwy i przelać do niej ciasto. Piec około 35 - 40 minut (do suchego patyczka). Jeśli wierzch babki zbytnio się przypieka, można go przykryć papierem lub folią aluminiową.