Wczoraj Bianka przeszła niemiły, aczkolwiek konieczny zabieg - sterylizacja (kastracja). Tak mi jej szkoda jak chodzi powoli, jest przybita. Dzisiaj już o wiele lepiej wygląda, ale wczoraj po powrocie do domu łapki jej się plątały, przewracała się, wymiotowała, a później siedziała skulona ze spuszczoną główką. Rodzice mówią, że straciłam "największe atrakcje", bo w czasie kiedy mama ją odbierała, ja byłam w kinie. Wiem, wiem, co ze mnie za pańcia, ale umówiłam się z przyjaciółką i kompletnie zapomniałam, że to ten sam dzień co wizyta u weterynarza. Ja zdążyłam tylko zanieść i poprosiłam mamę o odebranie. A dziś byłyśmy ponownie na zastrzyku, trzeba było podać antybiotyk i za tydzień idziemy zdjąć szwy. Niestety, jakoś musi to przetrwać, to dla jej dobra. Poza tym jest bardzo dzielna :-)
biedna kicia, ale cudna jest naprawdę
OdpowiedzUsuńcudne stworzenie, moja Rysia też nie była szczęśliwa.... ale już jest, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpiękna kicia! mam identyczną :D
OdpowiedzUsuńi nawet czarny nosek ma jak moja :)
moja już 7 lat po sterylizacji. dopytaj się weterynarza, jak ją karmić, bo kotki po tym zabiegu mają tendencję do tycia.
OdpowiedzUsuńśliczna jest ta Twoja Bianka :)
heh biedna Bianka ale teraz będzie spokojniejsza:) i Ty też:p pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwłaśnie ten nasz program wyjazdu, to jest coś jak erasmus, tylko dla szkół policealnych. nie wiem czy to dojdzie do skutku, więc... trochę słabo. :(
OdpowiedzUsuńBianka na pewno szybciutko wydobrzeje i wróci do siebie. spokojnie, teraz będzie już tylko lepiej. :)
Biedna Bianka:( No, ale skoro to niestety konieczny zabieg to lepiej, że już po
OdpowiedzUsuń