Dziś urodziny Mamy. Wszystkiego najlepszego!
Opowiem Wam krótką historię żelkowej miłości. Bo serduszko mamy jedno, a ono czasami lubi płatać figle.
Żółta pani miś miała dwóch adoratorów. Zielony pan miś i pomarańczowy pan miś. Zielony pan miś zaprosił na jajko sadzone, a pomarańczowy na butelkę coli. Żółtej pani miś bardziej posmakowało jajko i przyjęła pierścionek od zielonego pana misia. A pomarańczowy pan miś został ze złamanym sercem.
A jaki z tego morał? Jajko sadzone jest lepsze od butelki coli.
Pogodnego weekendu! ;-)
żelki - moja miłość! <3
OdpowiedzUsuń<3 miłość do żelków.. fajna historia:)
OdpowiedzUsuńto Ty układałaś tę historyjkę? skąd taki żelek o kształcie sadzonego jajka - nigdy takiego nie widziałam! ;o :)
OdpowiedzUsuńTak, ja ułożyłam historyjkę :-) A taką mieszankę żelek kupiłam w Holandii ;-)
Usuńżelki są pyszne ,moja rodzina jest od nich uzależniona ,zawsze z Niemiec przywozimy z 10 paczek lub nawet więcej ,ale nawet na tydzień nie zostaną .. super historyjka i pozdrów mamę ;)
OdpowiedzUsuńkiedyś lubiłam żelki a teraz stały mi się obojętne:) wolę czekoladę:)
OdpowiedzUsuńHaha! Świetna :D
OdpowiedzUsuńFinezja! Żelkow nie lubie, ale pomysł obłędny ;D
OdpowiedzUsuńDzięki Em! Na prawdę nie lubisz żelków? Ziom, nie wiedziałam o tym ;P
UsuńNasze żelki!:D
OdpowiedzUsuń