Ciemne, chłodne, deszczowe i tylko czasami wyjrzy słońce. Takie są jesienne poranki. Ale moje bywają przyjemnie malinowe. Jeszcze ostatnie z ostatnich świeżych malin z ogródka, w większości zbyt dojrzałe, dały naturalny malinowy soczek.
Zajęcia, zajęcia, notatki, ból głowy, deszcz, zadania, zimny wiatr, spotkania, ciepły kot na kolanach. W tym tygodniu trochę się dzieje. I nie mam zbyt wiele czasu dla bloga, ale postaram się w piątek coś więcej napisać. Trzymajcie cię cieplutko! :-)
nie lubię jesieni!
OdpowiedzUsuńlubię! lubię te poranki!:)
OdpowiedzUsuńu mnie tez ostatki malin..!
Ja tak uwielbiam jesiennie poranki:)
OdpowiedzUsuńmmm... pycha:)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę tych malin!
OdpowiedzUsuńMogłoby być już lato.. albo chociaż słoneczna wiosna ♥
OdpowiedzUsuń