popovers z malinami i cytryną, mrożona kawa
Przypomniałam sobie o moich ulubionych śniadaniowych bułeczkach, które radośnie wyskakują z foremki. Trochę jak omlet, ma zabawne kształty i można kombinować z dodatkami. Do tej pory piekłam wersję podstawową i zjadałam z dżemem, nutellą lub masłem orzechowym. Ale w końcu zdecydowałam się dorzucić coś do ciasta.
Inspirację znalazłam tutaj - klik. Robiłam wg znanego mi już przepisu klik, tylko na końcu dodałam skórkę otartą z jednej cytryny, wymieszałam i po przelaniu ciasta do foremki na muffinki, ułożyłam po trzy maliny.
Dla słodyczy oprószyłam cukrem pudrem.
A dzisiejsze jeszcze urodzinowe spotkanie, zostało przełożone na jutro.
Jakie cudowne. :) Może to nie placuszki, ale dla nich porzuciłabym naleśnikową sobotę. ;)
OdpowiedzUsuńjak supcio wyglądają! :) takie zakręcone ;)
OdpowiedzUsuńnigdy jeszcze takich nie robiłam, ale wiem już, ze na pewno by mi posmakowały ! koniecznie kiedyś je zrobię :)
OdpowiedzUsuńTo to sobie dogadzasz w tym tygodniu ! I dobrze, szkoda, że ja nie zawsze mam czas :(
OdpowiedzUsuńwygląda bardzo smacznie:)
OdpowiedzUsuńurocze są te bułeczki :) chętnie sama je zrobię ;D
OdpowiedzUsuńPopovers z malinami. Jejuu też chcę takie śniadanie :)
OdpowiedzUsuńZawsze mnie zadziwiała ta nazwa, sama dotąd nie wiem jak to nazwać, dla mnie to coś w rodzaju muffin :D
OdpowiedzUsuń