9.01.2016

Na pokrzepienie. Zima

Kolorowo, wiosennie na moim talerzu, ale tego właśnie potrzebowałam. Początek roku nie jest dla mnie zbyt szczęśliwy, ale od teraz może być tylko lepiej. Przydarzył mi się mały wypadek i nie, zima, która do nas nareszcie zawitała nie jest temu winna. Można tysiąc razy iść tą samą drogą i za tysiąc pierwszym przewrócić się. A upadek ze schodów boli jeszcze bardziej. Dawno tak się nie potłukłam, ale jak to się mówi - do wesela się zagoi ;-).
Żywe kolory na śniadanie, a za oknem śnieg. No, był jeszcze wczoraj, bo obecnie wszystko się topi. Tylko trzy dni z białym puchem to zdecydowanie za mało i liczę, że to był dopiero początek prawdziwej zimy. Było już bardzo mroźno, później biało, więc niech teraz połączenie obu zostanie z nami na nieco dłużej. Może i nie przepadam za zimnem, ale widok gęsto sypiących płatków, które w mgnieniu oka otulają całe miasto ma w sobie magię. Dla takich chwil zniosę nawet mróz ;-).

Z Bianką podziwiałyśmy najzimniejszą porę roku. I sprawdziłyśmy też jak zimny jest śnieg :-).

4 komentarze:

  1. Współczuję potłuczenia, trzymaj się ciepło :) Ja też ubolewam, że śnieg znika i mam nadzieję, że jeszcze będzie biało i lekko mroźnie (byle nie za bardzo, bo mróz na poziomie -10 czy -15 to już za wiele :D) A śniadanie bardzo optymistyczne! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak kolorowo na talerzu, super!
    Życzę powrotu do formy. Stłuczenia dosyć długo bolą i są dokuczliwe. A zima pewnie jeszcze do nas wróci ;) dopiero styczeń.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń