14.03.2011

14.03.2010 - 14.03.2011

Rok! Niewiarygodne, że czas tak szybko mija. Wszystko to, co najważniejsze pamiętam. Właściwie.. nie jest mi smutno. Na myśl o tamtym dniu uśmiecham się sama do siebie i czuję radość.
Pamiętam podróż pociągiem i przesiadkę w Kutnie o 4:45 - motyw przewodni wyjazdu "Ich will um 4:45 Uhr Morgen in Kutno umsteigen". Chodzenie, błądzenie i śmianie się po zasypanej śniegiem Łodzi (ten ciągle padający śnieg był potrzebny jak dziura w moście). Pytanie się o drogę i stwierdzenie, że ulica Zielona jest mityczna. Szczęśliwe dotarcie do celu, suszenie się i zajadanie ciasteczek. Sterczenie pod hotelem i podziwianie jego architektury, zamarznięcie, powódź w butach i aerobik palców (i raz i dwa i trzy... noo, jakoś to tam szło). Chwile zwątpienia i podtrzymywanie mnie na duchu. I tutaj dialog dnia. Głodna ja na pytanie Em odpowiedziałam bardzo adekwatnie: - Ty, zobacz jaki brzydki. - Co? Frytki?
Nie jestem pewna, czy dobrze to przytoczyłam, ale mniej więcej tak było (a na obiad i tak frytki zjadła Em, a ja wzięłam tortillę). Po tej błyskotliwej wymianie zdań, Em poratowała mnie batonikiem Jeżykiem (jakie było moje zdziwienie jak niedawno odkryłam w torebce papierek po owym batoniku). Udanie się pod halę w świetnym towarzystwie, odebranie bajeranckich opasek i sympatyczni panowie, którzy je wydawali (- A jak się z tym dalej funkcjonuje? - No je się, pije, oddycha..). Czekanie pod halą i zjadanie ostatniej paczki Jeżyków z alkoholem do których miałyśmy gratisowy śnieg od Matki Natury. Koncert.
Kilka filmików, trochę zdjęć. Niezapomniane wspomnienia.
Em dziękuję Ci, że byłyśmy tam razem.
Do następnego.
14.03.2010 Łódź
Atlas Arena o 6:37
Przed hotelem
Panowie powyżej wymiatali :D
To zdjęcie, to mój faworyt. Nie wiem jak udało mi się je zrobić, ale jest genialne. Jakby ktoś się nie dopatrzył, to za tym ogniem jest Bill ;P
Jedno z nielicznych zdjęć, które naprawdę fajnie wyszło.
 Temu panu dziękuję za bodajże trzykrotne oblanie wodą.
A temu panu również dziękuję za oblanie wodą nie tylko mnie, ale także mojego aparatu, który do dzisiaj dziwnie się zachowuje... Ach, i prawie jego ręcznik wylądował mi na głowie, takiego miał cela, hahaha. Za to wojownicza Em poszła w bój i kawałek zdobyła!
The Best of

2 komentarze: