To teraz trochę pokolorujmy i osłódźmy te szare i pochmurne dni.
Kolorowe cukierki chyba dobrze się do tego nadają.
Lubię te tematyczne tygodnie w Lidlu. A ten tydzień jest Amerykański. Miałam szczęście, że załapałam się na ostatnią paczkę żelkowych fasolek. Cudo!
13 smaków - każdy intensywny i zgodny z prawdziwym.
Sernik z truskawkami jest przepyszny (to ten z brzegu, na lewo, jasnoróżowy łaciaty).
Swojego Brownies, takiego z prawdziwego zdarzenia, jeszcze nie upiekłam, ani nie jadłam. Dlatego na razie zadowalam się kupnym. I jestem zachwycona. Czekoladowe, mięciutkie, rozpływające się... ach!
HA! Dzisiaj wyjątkowo będę w okolicy Lidla - nie odpuszczę sobie kupienia fasolek! :) uwielbiam!
OdpowiedzUsuńA ja nawet nie wiedziałam, że tam są:) Dzięki za wskazówkę Basiu:)
OdpowiedzUsuńA proszę ;-) Polecam spróbować, bo są fantastyczne.
Usuńmoże to dziwne, ale nigdy nie jadłam fasolek. xD
OdpowiedzUsuńWiesz, ja wcześniej też nigdy ich nie jadłam. Dlatego jak zobaczyłam, że są w sprzedaży, to od razu poszłam na zakupy ;-)
UsuńFajne te kolorowe fasolki i mają bardzo oryginalne smaki, a na kawałek brownies też bym się skusiła ;D
OdpowiedzUsuńmmmm sprawdzałam pogodę i w Krakowie ma padać cały przyszły tydzień, co mnie bardzo smuci, bo już się nastawiłam na wiosnę :O
OdpowiedzUsuńokropny skład mają te fasolki czy do przeżycia?;)
OdpowiedzUsuńCóż.. zaczyna się od cukru, a i reszta jest dość abstrakcyjna. Ja takie rzeczy jadam na prawdę rzadko, bo wiadomo, że zdrowych witaminek tu nie znajdziemy ;-) Ale raz kiedyś można.
Usuńfasolki jak z harrego pottera, pamiętaj dawno temu były :)
OdpowiedzUsuńnigdy nie jadłam takich fasolek, muszę ich poszukać :)
OdpowiedzUsuńehh, przegapiłam jak zwykle :(
OdpowiedzUsuńTeż nie zdążyłam kupić :( Poszłam wtedy do naszego Lidla i nie było :(
OdpowiedzUsuńJa też przegapiłam, ale bardzo lubię te fasolki!
OdpowiedzUsuń